Pożar przy ul. Kaliskiej we Włocławku

Wynajmowane przeze mnie mieszkanie jeszcze niedawno było zwyczajnym miejscem codzienności – spokojnym, bezpiecznym, oswojonym. Wszystko zmieniło się w jednej chwili.

Pod moją nieobecność doszło w nim do pożaru. Po powrocie poczułam tylko zapach spalenizny, zobaczyłam zadymioną klatkę schodową i ślady ognia, który przeszedł przez mieszkanie jak żywioł nie do zatrzymania. Natychmiast wezwałam służby ratunkowe, ale skala zniszczeń była ogromna.

Pożar zniszczył znaczną część mieszkania i większość tego, co miałam...
Największym bólem okazało się jednak coś, czego żaden remont ani czas nie naprawi – ogień zabrał życie dwóm moim psiakom i czterem kotom. To była rodzina. Z całego tego dramatu udało się ocalić żółwia.

Dziś stoję w miejscu, w którym nigdy nie sądziłam, że się znajdę.
Mieszkanie wymaga gruntownego i kosztownego remontu, brakuje podstawowego wyposażenia, a do tego wciąż mierzę się z własnymi problemami zdrowotnymi – mam tętniaka, cukrzycę, choroby tarczycy i ograniczenia, które nie ułatwiają mi powrotu do normalności.

Ta sytuacja przewróciła moje życie do góry nogami.
Zawsze starałam się radzić sobie samodzielnie, ale tym razem los postawił przede mną zbyt wiele naraz. Teraz staram się krok po kroku poskładać to, co ocalało, znaleźć w sobie siłę i zacząć od nowa, nawet jeśli ten początek jest szczególnie trudny.